MARZENIE O PAPUI

Wiedziałem już jakie miejsca lubię najbardziej: dzikie i najmniej turystyczne. Właśnie tym była dla mnie Papua Nowa Gwinea. Wpisując ją w wyszukiwarkę Google nie wyskakiwały prawie żadne zdjęcia, brak było informacji o jakiejkolwiek infrastrukturze turystycznej. Idealnie!

Droga poprowadziła mnie przez Azję: Tajlandia, Laos, Kambodża. Po tylu przygodach wyglądałem jak najprawdziwszy pirat z Karaibów – mocno opalony, czarne dready zmieniły kolor na blond, ubrany w kamizelkę od Sadhu i laotański kapelusz. Moja aparycja działała niczym magiczne zaklęcie: wszyscy chcieli mi coś podarować, proponowali nocleg, jedzenie etc. Dzięki temu przejechałem całą Azję bez grosza przy duszy, a w kilku miejscach w Laosie nocleg i wyżywienie zaoferowali mi właściciele hotelu w zamian za to, że będę na ich terenie leżał w hamaku (!).

Zdeterminowany byłem odnaleźć kakaowiec i wreszcie przyrządzić napój, którego próbowałem na Dominice. U stóp wulkanu Rinjani na Lombok udało mi się kupić ziarna od małej

plantacji kakao. Ucierałem je na kamieniu, metodą jak sprzed tysięcy lat. Przyrządziłem pierwsze kakao w Indonezji ku uciesze całej wioski, która nie znała takiego kakao.

Zorientowałem się, że w większości krajów, gdzie uprawia się kakaowiec, pozostaje on jedynie towarem eksportowym i nikt nie ma pojęcia o tym, że można go spożywać w formie zdrowego napoju bez przemysłowej, zubażającej obróbki.

Na Bali szukałem coraz lepszej jakości ziaren, mając na celu odkrycie najlepszego smaku i dopracowanie swojej receptury. Zaprzyjaźniłem się z poznaną na stopie właścicielką hoteli i nauczyłem ją jak przyrządzać tłusty napój. Miejscowi również byli tym bardzo zainteresowani i widziałem, że picie tej formy kakao się tam przyjmie. Obecnie ten napój serwują już wiele hoteli na Bali!

MISJA KAKAO W MIEJSCU, GDZIE TURYŚCI NIE DOCIERAJĄ

Po zjeżdżeniu Australii autostopem i pracy na plantacji bananów poleciałem z Perth do Brisbane, następnie do Port Moresby, a stamtąd na wyspę Nowa Irlandia w archipelagu Bismarcka. To było zwieńczenie moich podróży – Papua Nowa Gwinea – moja praca dyplomowa!

Trafiłem do jednego z ostatnich nietkniętych turystyką, dzikich miejsc na ziemi, gdzie ludzie żyją w bezpośredniej bliskości z niezwykłą naturą. Na Papui ziarna kakao są drugim towarem eksportowym po koprze, jednak miejscowi ze względu na brak wiedzy nie korzystają z

dobroczynnych właściwości tej odżywczej rośliny i kupują zakupić drogi, odtłuszczony, zubożony proszek kakaowy z przewagą cukru, mając za oknem drzewo kakaowe!

Przez kilka miesięcy jeździłem od wysepki do wysepki, od wioski do wioski przekazując przepis przyrządzania napoju z kakao. Za każdym razem spotykałem się z wielkim zaskoczeniem i zaciekawieniem. Pomogło mi to przemieszczać się oraz znajdywać nocleg i jedzenie w tych dzikich terenach, gdzie nie ma dróg ani sklepów, a gdzie kiedyś grasowali ludożercy i podobno jeszcze gdzieś występują.

Już w Indonezji (Papua jest przecięta na pół: połowa jest wolna, połowa okupowana przez Indonezję) miałem drugi atak malarii, który wraz z wycieńczeniem organizmu tropikalnym klimatem i długą podróżą zmusił mnie do powrotu do Europy.

Od tej pory kakao było główną misją moich podróży.

koszyk0
Brak produktów w koszyku!
kontynuuj zakupy